Agnieszka Jaroszewicz

…A raczej dwie Agnieszki na misyjnym szlaku

Archive for styczeń, 2008

Misyjny Dzień Dziecka 2008

Dzieci. Tutaj są wszędzie, spotykamy je w Bosconii, widzimy przez bramy i ogrodzenia – jak się bawią, jak się kłócą, jak szukają zajęcia i towarzystwa. Przede wszystkim jednak poznajemy je dzięki oratorium i opiece duszpasterskiej naszej misji. Są pierwszym i najważniejszym wyjaśnieniem naszej tu obecności, naszej pracy, radości i zmęczenia. Są naszymi przyjaciółmi. Znamy ich imiona i ulubione zabawy, czasem potrafimy przewidzieć ich wady i zalety. I nic w tym dziwnego. Spotykamy się często, z niektórymi codziennie.

            Przyjeżdżając tutaj mogłam myśleć jedynie stereotypowo o mieszkańcach slumsów, o samych tych dzielnicach jako o siedliskach skrajnego ubóstwa, gdzie jedynie spotyka się wyciągnięte dłonie i błyszczące, błagalnie wpatrzone w przypadkowego przechodnia oczy. Mogłam tak myśleć… Gdybym myślała. O błogosławiona bezmyślności!

            Widzimy tłumy naszych kochanych maluchów (i nieco starszych też) jak wchodzą przez bramę i formują rzędy żeby rozpocząć oratorium krótką modlitwą; pomagamy w nauce, denerwujemy się, gdy nie myślą i cieszymy się z ich sukcesów; żartujemy z naszego trudnego polskiego języka i wyjaśniamy, że to coś innego niż angielski; odpowiadamy na łatwe i trudne pytania, uczymy się ich gier i zabaw, wreszcie – słuchamy o ich troskach i problemach. Rzeczywistość ubóstwa i braku nadziei jest „oswojona”, a każdy mały (drewniany, murowany czy pleciony) domek ma swój adres, który skrzętnie notujemy przy zapisach do oratorium.

            Dzieci są zawsze sobą, nawet jeżeli przygniata je sytuacja, w którą zostały wrzucone bez możliwości wyboru. Prostota pytań, za którymi kryją się dramaty i piękno uśmiechu, który pojawia się nawet na ulicy, wbrew maskom „żebraczym”. Światło i cień, które się przeplatają, a nad którymi zawsze dominuje to jedno i najważniejsze: kolejna osóbka, kolejna tajemnica do przeniknięcia.

Rąbki tajemnic uchylają się w drobiazgach. Chwile – one odsłaniają to, co dni i tygodnie mogą ukryć. Właśnie w ten sposób będę chciała przedstawić Wam naszych przyjaciół i przekonać do „normalności” życia w „nienormalności” warunków. Że naprawdę mnóstwo jest małych Mozartów, którzy dopominają się o uznanie swojego skarbu, a tylko nie zawsze umiemy odczytać te drobne sygnały.*

Dziecięctwo i dziecinność to dwie różne rzeczy.

* I teraz konkurs: kto wie do zakonczenia jakiej ksiazki nawiazalam w tym zdaniu… Dla ulatwienia 😉 dodam, ze jest to jedna z tych, z ktorymi sie nie rozstaje, nawet tu, w Peru.