Agnieszka Jaroszewicz

…A raczej dwie Agnieszki na misyjnym szlaku

Archive for kwiecień, 2008

Trudne pytania, czyli lalkom Barbie mówimy: nie!

Jest sobota, jeszcze w zeszlym roku szkolnym. Przed rozpoczęciem zbiórki i rozejściem się do grup warsztatowych, dwie starsze dziewczynki, zachęcone przez młodszą koleżankę, Johanę, zaczęły mnie wypytywać o… różne rzeczy. Te pytania i komentarze mówią więcej o nich niż o mnie.
– Ile masz lat? (po usłyszeniu odpowiedzi) Masz chłopaka?
– Nie, mam wielu przyjaciół
– Jesteś bielutka… Wyglądasz jak lalka Barbie
– Nie… To nie tak. Naprawdę sądzisz, że to jest ładne? Powiem Ci, że wy jesteście dużo ładniejsze. Nigdy nie chciejcie dorównywać tej sztuczności.
– Macie pieniądze? (pierwszy strzał)
– Jak to? Kto? Nie rozumiem…
– Twoja rodzina
– No… Tak, mamy… Każdy ma, mniej lub więcej, ale każdy ma…
– No tak, ale wy nie bywacie głodni? („uuups!”)
– No… nie
– Masz w domu lodówkę? („ja już nie chcę!”)
– Tak…
– Masz komórkę? („każdy animator oratorium ma lepszy sprzęt niż ja…”)
– Mam, ale takich jak ja mam już się nie robi 🙂
Bardzo się ucieszyłam, jak przyszedł czas zbiórki. Tej rozmowy nigdy nie zapomnę.
Coś, co jest normalne okazuje się nienormalne, a nienormalne i niepoważne (jak lalka Barbie) staje się poważnym kryterium oceny wartosci.

To co w sercu

Oratorium popoludniowe. Sala grupy dziewczynek z 3-4 klasy prawie pełna. Jak zwykle wszystkie na raz mają pytania i wątpliwości, wszystkie chcą, żeby je pouczyć.

            Podnosi się rączka w ostatniej ławce. Podchodzę. Tym razem zadanie z religii. Trzeba napisać modlitwę do Jezusa z wizerunku Señor de Los Milagros . „Señorita, zna jakąś modlitwę?” „Nie, ale też nie potrzebujesz”. Wyraz zdziwienia na twarzy dziewczynki już mnie nie dziwi. Jak można w Peru zrobić coś bez gotowego schematu? Właśnie że można. „Wiesz, Leydi, najważniejsze jest to, co masz w sercu. Zastanów się, co najbardziej chcesz powiedzieć Jezusowi. O co poprosić, od czego chcesz zacząć… I zobaczysz, że to nie takie trudne. A za chwilę zawołaj mnie, bo koniecznie chce przeczytać.” Rzeczywiście, za chwilę rączka znów się podnosi. Leydi, szeroko uśmiechnięta, pokazuje swój zeszyt. „Señor, gracias por mi familia, por todo lo que tenemos, por la salud….” „Dzięki Ci, Panie, za moją rodzinę, za wszystko, co mamy…”. „Proszę Cię, żebyśmy zawsze byli zdrowi i żeby nie brakło nam codziennego chleba…”

            Dziękuję… Tak, wiedziała, co jest najważniejsze.

Bardzo stara mapa :)

Oratorium poranne to czas, który w zeszlym roku spedzalam w dużej mierze w bibliotece. Dzieci mają możliwość wypożyczać książki na miejscu, żeby wykonać swoje prace domowe. Czasami jednak ich ciekawość idzie w swoją stronę, niekoniecznie w tę, w którą w danym momencie kieruje szkolne zadanie… Ale też trudno jest hamować nieustające pytania. Któreś z nich może być wstępem do dalszych poszukiwań.

Dzień oratoryjny, biblioteka. Dzieci przynoszą mi mapę. Cud, że ten kawałek papieru jeszcze się trzyma w jednym kawałku, niemniej główki podnoszą się dumnie w górę: „Señorita, już wiemy gdzie leży Polska!” „No proszę! Pokażcie mi” „Gdzieś tutaj, prawda?” …No, prawie… Bądź co bądź jesteśmy w tej Unii… „Trochę dalej… O, tutaj, widzisz? I tu nawet jest zaznaczona nasza stolica”. Geografia to moja miłość. Nigdy nie zaszkodzi wykorzystać sytuację i zadać oratorianom jakieś nowe zadanie. „No to teraz poszukajcie mi jakich sąsiadów ma Polska. Tylko uprzedzam od razu, mogą być inni niż obecnie, bo mapa jest dość stara”. Za chwilę jeden chłopiec triumfalnie obwieszcza: „Już wiem! Australia!”. „Co?! Gdzieś to znalazł?” Wielki odkrywca już nie jest taki pewny swego, ale nie daje za wygraną: „Ta mapa jest bardzo stara”.