Agnieszka Jaroszewicz

…A raczej dwie Agnieszki na misyjnym szlaku

Archive for listopad, 2008

Szczęśliwego Nowego Roku! …Liturgicznego :)

Może nie hucznie witany, ale przecież oczekiwany. Zawsze jest okazją do rozpoczęcia na nowo. Niedawno świętowaliśmy Chrystusa Króla, teraz… okazuje się, że ten Król tylko czeka, żeby przyjśc w sposób dośc niestandardowy. Ale tak to już jest. Wiele razy potrzebujemy na nowo przekonac się, że konieczna jest zmiana spojrzenia: na siebie, na drugiego człowieka, na świat, na własne obowiązki i pragnienia. Na pewno doświadczenie misyjne zmienia spojrzenie, i to bardzo, ale za to potem trzeba nauczyc się życ ze swoją nową prawdą. Jest ciężko, zwłaszcza, że nie raz się łezkę uroni z tęsknoty i aż kusi, żeby odliczac miesiące i dni. Albo ma się wrażenie, że „mój czas już minął”, że zapomnieli…

I wtedy przychodzi e-mail po hiszpańsku. „Cześc moja kochana przyjaciółko! Jak żyjesz? Tutaj wszyscy tęsknimy, dzieci pytają o Ciebie. Freidera musiałam przekonac, żeby nadal uczestniczył w zajęciach warsztatów teatralnych. Przychodzi. Roxana pyta co u Ciebie, chyba wiadomośc nie doszła. Ale się nie martw, ja ich tu wszystkich pilnuję…” collageI po raz kolejny, i znów, przechodzą mi przed oczyma obrazy kolejnych twarzyczek, kolejnych historii przemiany małych łobuziaków. I przypominają mi się tysiące pytań tuż po moim przyjeździe: „a znasz Gosię?” „Znasz Elę?” „A Hanię?” „A Artura znasz?”. I jeszcze pytania o wolontariuszy z Hiszpanii: „Wiesz która to Monica?” „A Carlas?” I koje odpowiedzi z uśmiechem: „Tak, tego ze zdjęc, z tą wymieniałam listy, o Hani słyszałam, o Monice i Carlasie słyszałam dużo dobrego, ale ich nie znam, bo są z Hiszpanii…” 🙂 I pamiętam pytania moich, starszych już, przyjaciół, gdy zbliżał się mój wyjazd: „Powiedz, ale czy mamy miec nadzieję, że wrócisz? czy mamy sobie powiedziec, że nie i spróbowac zapomniec? Bo to tak ciężko, wy przyjeżdżacie, zawsze się zżyjemy i potem mamy problem, bo bardzo tęsknimy i serce boli…”

Nie zapominają, każdy, kto choc na tydzień się pojawił w Bosconii, w czyimś serduszku na pewno został odnotowany, za jakiś szczegół, za uśmiech, za pociągnięcie za nosek, za uścisk dłoni, albo po prostu za to, że się zjawił. Został  dostrzeżony, zobaczony. Takiego spojrzenia dostrzegającego często nam brakuje. Może właśnie Adwent jest dobrym czasem, aby zmieniac swoje spojrzenie na człowieka, uwrażliwiac. Żeby zobaczyc małego Króla gdy przyjdzie. Niech to będą moje życzenia liturgicznonoworoczne.