Jimi
Od zeszłego roku, kiedy chodziliśmy po „kolędzie”, odwiedzając z pieśnią na ustach, a kropidłem w dłoni domy najuboższej dzielnicy, zostały nam zdjęcia, do których szczególnie lubię wracać. Na jednym z nich, bardziej udanym, widać zamyśloną twarzyczkę chłopca nie mającego więcej niż 11 lat. Zdjęcie to przypomniało mi się niedawno, kiedy skojarzyłam je z jednym z chłopców z oratorium popołudniowego. Całkiem niespodziewanie dziś znalazł się wśród bohaterów pierwszoplanowych mojego dnia.
Z powodu licznych problemów dyscyplinarnych i organizacyjnych w oratorium, na nowo przy wejściu uczniowie muszą pokazać zeszyty z zadaniami, które danego dnia będą wykonywać. Okazało się, że jeden z chłopców, Jimi, nie przyniósł zadań, nie miał nawet zeszytu czy długopisu. Inni obwieścili mi natychmiast: „…bo on się nie uczy”. Okazało się, że jest starszym bratem bohatera mojego zdjęcia (o imieniu José), i rzeczywiście nie chodzi do szkoły. Szybko szepnęłam towarzyszącemu mi animatorowi, że ma z nim ustalić, co będzie robił, i oczywiście miał wejść tak jak inni do oratorium. Gdy przechodziłam chwilę później obok patio, zauważyłam Jimiego leżącego na ziemi i natychmiast podeszłam. W krótkiej rozmowie upewniłam się, ze chłopcy mieszkają w Aledaños Kurt Beer, rzeczywiście dość daleko, i codziennie przemierzają drogę do Bosconii na pieszo. Jimi nie chodzi do szkoły, bo uczęszcza tam jego młodszy brat: „Tato nie ma pieniędzy, żebyśmy chodzili do szkoły wszyscy. Mój brat uczy się, ja nie” – powiedział tylko. Ma 14 lat. Na listę obecności wpisano go razem z uczniami szkoły podstawowej. Zawarliśmy umowę, że od dziś przynosi własny zeszyt i długopis. Będzie miał stałe zadanie – to, które ja mu na dany dzień przygotuję.
Nie tak dawno pielęgniarka opiekująca się najstarszym księdzem we wspólnocie opowiedziała mi, że zawsze marzyła o studiach pielęgniarskich na uniwersytecie, żeby móc w pełni asystować lekarzom przy pacjentach. Jednak jest ich w domu pięcioro, a na studia poszło dwóch braci…
Są wybory, które wystawiają naszą wiarę na próbę, żeby przypadkiem nie powiedzieć: los jest ślepy. Bo w sumie są inne wartości, o które także należy walczyć.
Agnieszko, dzięki za te obszerne relacje:) chwilami czuje się, jakbym siedziała obok Ciebie na tym oratorium:) super rzeczy robicie;) pozdrawiam!!
Dodaj komentarz