Pamięć serca
Być może ktoś pamięta mojego „synka” Jimmy’ego, jak nie ze zdjęć, to z moich opowiadań. Otóż, oczywiście po powrocie do Bosconii zastanawiałam się kiedy go w końcu spotkam, na ile się zmienił, ile ma w zasadzie teraz latek… Zawsze jak przechodziłam czy przejeżdżałam koło domku jego rodziny, tęsknie spoglądałam na zamknięte drzwi. Taki odruch bezwarunkowy J. No i zdarzyło się w zeszłą niedzielę, że w oratorium peryferyjnym zjawił się jego starszy brat, Luís. Przywitałam się z nim serdecznie, tym bardziej, iż widziałam go stojącego lekko na uboczu, niemającego odwagi by dołączyć do biegających za piłką chłopców. W końcu dał się wciągnąć do zabawy. Ale jedną z pierwszych rzeczy, jakie powiedział, było: „Señorita, Jimmy już nie przychodzi…” I spojrzał na mnie uważnie. Więc najspokojniej, choć z szerokim uśmiechem, powiedziałam, żeby koniecznie go pozdrowił. Buzia mu się rozjaśniła i obwieścił: „Za tydzień go przyprowadzę”. W sercu miałam dwa postanowienia: pierwsze, by wytrzymać do niedzieli, drugie, by dać Luisowi tyleż sympatii, by on sam poczuł się ważny.
Dzisiaj przyszło mi spełnić obydwa postanowienia. Graliśmy właśnie w siatkówkę (tak, chyba wreszcie się nauczyłam J), kiedy z daleka zobaczyłam na piaskach dwie postacie. No i moja drużyna musiała się obejść beze mnie. Chyba nie jestem tak biegła w słowach, by opisać moje wzruszenie, gdy moje maleństwo najnormalniej w świecie rzuciło mi się na szyję, a potem dokładnie popatrzyło mi w oczy, jakby chciał sprawdzić, czy to na pewno ja. Moje spontaniczne pytanie „pamiętasz mnie?” było całkiem zbędne. No i ma już pięć latek, a mimo to czasem muszę nieźle się wysilić, żeby zrozumieć jego sposób wysławiania się. Ale i to czasem jest zupełnie zbędne. Najistotniejsze jest, że znów musiałam liczyć się z kochaną „przyczepką”, bez względu na to, czy wyznaczałam metę wyścigu w skokach, czy opowiadaliśmy sobie straszne historie, czy wreszcie śpiewaliśmy nową piosenkę. Pewną namiastkę można zobaczyć w galerii zdjęć.
Ciekawe jak długo wytrzyma ta pamięć serca. Mówi się, że wdzięczność jest pamięcią serca. W takim razie moja nie zna granic. Karmi się drobnymi gestami, które zwyciężają ze wszystkimi nieszczęściami tego świata. Oby w miarę przybywania lat i doświadczenia także Jimmy nie stracił pamięci tego ciepła spojrzenia, które teraz daje mi w prezencie.
bardzo ciekawe, dzieki
Dodaj komentarz