Agnieszka Jaroszewicz

…A raczej dwie Agnieszki na misyjnym szlaku

Wylatujemy ze zlotej klatki

11
27

Niech juz zostanie ta "ptasia" terminologia. Zwlaszcza, ze po drodze zdazylysmy juz zaszczepic okolo tysiaca kur (kiedy to bylo…? Nawet nie pamietam :)), a codziennie upajamy sie spiewem rajskich ptaszkow fruwajacych po naszym domowym patio. Rzeczywiscie, juz sporo razy opuscilysmy mury Bosconii, by zasmakowac troche peruwianskiego swiata. Srednio raz w tygodniu udajemy sie do centrum, zeby zaopatrzyc sie w najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak chusteczki do nosa – tak tak, na pustyni tez mozna sie przeziebic, nawet porzadnie. Przy okazji widzialo sie to i owo. Centrum Piura w niczym nie przypomina okolic Bosconii. Banki, domy towarowe, multikino, mnostwo barow, kawiarenek, budynki przemyslowe oraz wszedzie przemykajacy panowie w garniturkach i z neseserami. Showbusiness. Jak wielka odleglosc mozna przebyc w ciagu 10 minut jazdy mototaksowka!*. Wystarczy, ze zestawimy sobie elegancka pietrowa wille oblozona blyszczacymi kaflami, zaopatrzona w ganek i garaz, otoczona calkiem ladnym murowanym ogrodzeniem (takie mijamy po drodze do centrum) z domkiem Doñi Paquity i jej rodziny, ktora zawsze wita nas szerokimi usmiechami, kiedy przybywamy w niedzielne popoludnie do Kurt Beer w ramach "oratorium objazdowego". Zawsze uzyczaja nam pradu, zeby podlaczyc radio. Wówczas dzieciaki schodza sie w rytm piesni: "Vamos,vamos a eschuchar la palabra de verdad, vamos, vamos a adorar a Dios en el pan de la unidad" [idziemy, by sluchac slowa prawdy, idziemy adorowac Boga w chlebie jednosci]. Kiedy zajrzalam dyskretnie do srodka drewnianego domku, zobaczylam duze pomieszczenie wylozone glina, przedzielone sciankami i rozbudowane wglab. Zaslonki sluzace za drzwi byly nielicznymi elementami kolorowymi, ale skromne meble poustawiane byly gustownie i w porzadku. Prowizoryczna spizarnia, ktora poznalam po umieszczonej na pólce palecie jajek, takze byla uporzadkowana, choc uboga. Na jednym z pieknie wyplecionych krzesel, na poduszce lub kocyku, drzemal najspokojniej w swiecie uroczy rudy kociak, jakby odzwierciedlajc cieplo serc calej piecioosobowej rodzinki, ktora jest ostoja naszego oratorium. Naprawde, dom tworza ludzie. To chyba nie oni sa naprawde ubodzy.

* odsylam do galerii zdjec

  1. Dianuś napisal(a),

    Tak… To nie CI ludzie są naprawdę ubodzy…
    Jednak chyba łatwiej jest zauważać biedę materialną. Tej ważniejszej i gorszej – duchowej już się nie widzi.
    :*

  2. Sylwetka napisal(a),

    Widzisz Agnieszko, jak Wy podchodzicie z sercem na dłoni do tamtejszych mieszkańców, tak i oni odwzajemniają się. Nie muszą być zamożni, żeby dawać bliźnim to, co mają najcenniejsze – miłość do drugiego człowieka.

Dodaj komentarz