Misyjny Dzień Dziecka 2008
Dzieci. Tutaj są wszędzie, spotykamy je w Bosconii, widzimy przez bramy i ogrodzenia – jak się bawią, jak się kłócą, jak szukają zajęcia i towarzystwa. Przede wszystkim jednak poznajemy je dzięki oratorium i opiece duszpasterskiej naszej misji. Są pierwszym i najważniejszym wyjaśnieniem naszej tu obecności, naszej pracy, radości i zmęczenia. Są naszymi przyjaciółmi. Znamy ich imiona i ulubione zabawy, czasem potrafimy przewidzieć ich wady i zalety. I nic w tym dziwnego. Spotykamy się często, z niektórymi codziennie.
Przyjeżdżając tutaj mogłam myśleć jedynie stereotypowo o mieszkańcach slumsów, o samych tych dzielnicach jako o siedliskach skrajnego ubóstwa, gdzie jedynie spotyka się wyciągnięte dłonie i błyszczące, błagalnie wpatrzone w przypadkowego przechodnia oczy. Mogłam tak myśleć… Gdybym myślała. O błogosławiona bezmyślności!
Widzimy tłumy naszych kochanych maluchów (i nieco starszych też) jak wchodzą przez bramę i formują rzędy żeby rozpocząć oratorium krótką modlitwą; pomagamy w nauce, denerwujemy się, gdy nie myślą i cieszymy się z ich sukcesów; żartujemy z naszego trudnego polskiego języka i wyjaśniamy, że to coś innego niż angielski; odpowiadamy na łatwe i trudne pytania, uczymy się ich gier i zabaw, wreszcie – słuchamy o ich troskach i problemach. Rzeczywistość ubóstwa i braku nadziei jest „oswojona”, a każdy mały (drewniany, murowany czy pleciony) domek ma swój adres, który skrzętnie notujemy przy zapisach do oratorium.
Dzieci są zawsze sobą, nawet jeżeli przygniata je sytuacja, w którą zostały wrzucone bez możliwości wyboru. Prostota pytań, za którymi kryją się dramaty i piękno uśmiechu, który pojawia się nawet na ulicy, wbrew maskom „żebraczym”. Światło i cień, które się przeplatają, a nad którymi zawsze dominuje to jedno i najważniejsze: kolejna osóbka, kolejna tajemnica do przeniknięcia.
Rąbki tajemnic uchylają się w drobiazgach. Chwile – one odsłaniają to, co dni i tygodnie mogą ukryć. Właśnie w ten sposób będę chciała przedstawić Wam naszych przyjaciół i przekonać do „normalności” życia w „nienormalności” warunków. Że naprawdę mnóstwo jest małych Mozartów, którzy dopominają się o uznanie swojego skarbu, a tylko nie zawsze umiemy odczytać te drobne sygnały.*
Dziecięctwo i dziecinność to dwie różne rzeczy.
* I teraz konkurs: kto wie do zakonczenia jakiej ksiazki nawiazalam w tym zdaniu… Dla ulatwienia 😉 dodam, ze jest to jedna z tych, z ktorymi sie nie rozstaje, nawet tu, w Peru.
Cześć !
Trudne pytanie. Trudno przypuszczać jaką książkę masz tam, a miałaś tu. Chyba, że wzięłaś ze sobą. Tego nikt chyba nie wie, jaka wiozłaś na drugi koniec świata. ……… Można tylko snuć przypuszczenia, typu ……… Opowieści z Narni – bo coś mi to bliskie – ale to za gruba książka abyś ją wiozła ze sobą. Mam jeszcze kilka myśli, np. Cyprian Kamil Norwid i jeszcze kilka. A może to książka taka Twoja, która tam znalazła się w bibliotece. Truuuuuuuuuuuuuudne !!!!!!!!!!
Mozart skazany ? Tylko Duch…
Hmmm… Widze, ze musze za kazdym razem zadac jakies pytanie, zeby miec od Was choc slowko 🙂
net niezle, niezle… Czekam na tytul i autora… Albo na cytat 🙂 Nagroda warta zachodu 🙂
Przypuszczeń może być wiele… Mi natomiast te słowa przypominają Małego Księcia Antoine de Saint Exupéry …. 🙂
Pozdrawiam
Agnieszko… Nie wiesz co mowisz…
A cytat:
„Raz jeszcze otarlem sie o prawde, ktorej nie zrozumialem. Myslalem, ze jestem zgubiony, myslalem, ze dosiegnalem dna rozpaczy, i kiedy pogodzilem sie z losem, zaznalem spokoju. W takich chwilach zdaje sie nam, ze samym sobie odkrywamy siebie, ze sie stajemy przyjaciolmi siebie.”
Albo dwa: 🙂
„Dlaczego mamy sie nienawidzic ? Zespala nas solidarnosc, niesie ta sama planeta, jestesmy zaloga tego samego statku. Jesli nie ma w tym nic zlego, ze sie cywilizacje sobie przeciwstawiaja, bo od tego zaleza nowe syntezy, to jest w tym potwornosc, ze sie nawzajem pozeraja.”
Piekna ksiazka… Wiem, ze zgadlem. A jesli nie, to warto bylo do tej zajrzec… 🙂
A może to T……. ? Ale to nie ja pierwsza zgadłam. Ale jaka jest nagroda – powiedz ! To będę bardziej żałować.
Serdeczne pozdrowienia z Gdyni. Cisze się, że młodzi ludzie głoszą Chrystusa.
Tydzień minął i dopiero kilka wypowiedzi wskoczyło w komentarze.
Myślałaś pewnie, że nie ma zaiteresowania konkursem………. ale jakie jest rozstrzygnięcie ?
Pozdrawiam, pa pa pa !!!
Cześć Kochana:)Wiesz, mi się to kojarzy z Jankiem Muzykantem:) Ostatanio wróciłam do tej noweli raz jeszcze:)
Agnieszko powodzenia! Szczęścia nie musze Ci życzyć, bo jeżeli robisz to co kochasz, to jesteś szczęśliwa!
A może to jest LOTNIK – autor Antoine de Saint – Exupery?:)
Ja stawiam na tego samego autora ale prawie pewien jestem że jest to „Twierdza”….niestety dawno czytałem. Bardzo tą książkę polecam
Dodaj komentarz