Agnieszka Jaroszewicz

…A raczej dwie Agnieszki na misyjnym szlaku

Spojrzenie dające życie cz.IV

12
17

imagen-109(…) Siostry żyją według surowej, jak dla mnie, reguły benedyktyńskiej. Ich klasztor mieści się na bardzo pustynnym terenie Sechura. Jest tak sucho, że nawet kaktusy umierają. Oprócz modlitw w ciągu dnia i w nocy, co pół godziny zmieniają się na Adoracji, a w nocy co godzinę. Mówi się niewiele, tylko o sprawach koniecznych, swobodnie można rozmawiać jedynie przez niecałą godzinę w czasie popołudniowej przerwy. Jest to też czas, by rozwijać swoje talenty. To właśnie – w tym momencie siostry podrzucały mi flet, zabierały karmić kury, podlewać dopiero co posadzone bananowce, zbierać patyki do pieca, zachęcały do gry na pianinie. Próbowałam przypomnieć sobie mój ulubiony fragment z opery „Wesele Figara” Mozarta, ale dość nieudolnie mi to szło, bo miałam problemy, żeby zsynchronizować pracę rąk z nogami, które musiały pompować pianino, aby wydobyć jakikolwiek dźwięk. Sióstr jest osiem. Z każdą jakoś udało mi się nawiązać kontakt towarzysząc albo przy karmieniu zwierząt, albo w ogrodzie, przy gotowaniu, pieczeniu chleba, sprzątaniu, w ich cichej codzienności. Można było odczuć jak emanuje  z nich spokój, poczucie pewności. Nie są to jakieś ofiary losu, które się poświęcają, ale kobiety całkowicie spełnione, które poszły w stronę pociągającej je miłości.

 

c.d.n.

Dodaj komentarz